Gdy dziecko nie chce spotkać się z rodzicem w ustalonym przez sąd terminie kontaktów?

W swoim doświadczeniu kuratora zawodowego wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, gdy dziecko nie chciało spotykać się z uprawnionym do kontaktów rodzicem. Często reakcją małoletniego był płacz, ucieczka do innego pokoju, stwierdzanie niechęci wobec rodzica, bądź inne zachowania wskazujące na dezaprobatę dziecka dla takiego spotkania. W takich przypadkach niewątpliwie konieczna jest stanowczość zarówno uprawnionego, jak i zobowiązanego, a w szczególności wskazanie dziecku zasadności spotkania z uprawnionym.  Niekiedy konieczne może się okazać pozbawienie małoletniego określonego profitu w sytuacji utrzymywania się takiej niechęci, jeśli oczywiście jest to wynikiem tylko i wyłącznie kaprysu dziecka. Niemniej jednak zazwyczaj taka postawa ma drugie dno i często wynika z nieprawidłowych postaw wobec małoletniego lub napięcia pomiędzy rodzicami. Dzieci odczuwają bowiem konflikt pomiędzy nimi, często starają się przypodobać jednemu z rodziców kosztem drugiego, wiedząc, iż taka postawa może zyskać aprobatę mamy lub taty.

Wielokrotnie obserwowałem podobne zachowania u dzieci i niejednokrotnie były one, niestety, wynikiem celowych działań i zabiegów zobowiązanego, który poprzez manipulację zmierzał do utrudnienia realizacji kontaktów. Dziecku obiecywano na przykład wyjście do
kina, czy też kupno wymarzonej zabawki, o ile powie (najlepiej przy kuratorze sądowym lub innej osobie obecnej przy kontaktach), że nie chce spotkać się z uprawnionym. Taka praktyka zobowiązanego bywała jednak bardzo szybko ujawniana i często kończyła się postępowaniem sądowym, w którym taki rodzic był traktowany, jako osoba utrudniająca kontakty z dzieckiem. Należy oczywiście pamiętać, że każdy przypadek musi być rozpatrywany indywidualnie, i wymaga bardzo dokładnej analizy, tak, by w żaden sposób nie ucierpiało dobro dziecka.W sytuacji, gdy niechęć dziecka do spotkań z rodzicem nasila się i nie jest wynikiem nieprawidłowych postaw rodzica uprawnionego do kontaktów, warto w przypadku wszczęcia postępowania np. o zmianę formy kontaktów, bądź egzekucję kontaktów, rozważyć złożenie wniosku o dopuszczenie dowodu z opinii biegłych z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego na okoliczność istnienia bądź wykluczenia istnienia manipulacji dzieckiem. Ponadto, w sytuacji gdy ustanowiony jest
nadzór kuratora nad kontaktami, warto na bieżąco współpracować z osobą sprawującą taki nadzór, informować ją o istnieniu zaobserwowanych nieprawidłowości, dziwnych zachowaniach dziecka, czy też wyrażanych przez niego opiniach, które mogą być wynikiem manipulacji drugiego z rodziców. W wykonywaniu obowiązków kuratora rodzinnego często spotykałem się z sytuacją, gdy nie mogłem nawiązać kontaktu z rodzicem, któremu przyznano kontakty z dzieckiem, a całą swoją wiedzę czerpałem od rodzica, u którego dziecko przebywa. Stała współpraca w takich okolicznościach pozwala na szybszą reakcję i może utrudnić ewentualne manipulowanie dzieckiem.

Zdarzają się również sytuacje, w których dziecko nie chce się spotkać z rodzicem uprawnionym do kontaktów i nie jest to wynikiem umyślnego działania rodzica, u którego
małoletni na stałe przebywa. Wówczas warto również poznać przyczynę takiej postawy. Może to bowiem wynikać z braku zapewnienia przez uprawnionego optymalnego sposobu spędzenia czasu przez dziecko podczas kontaktów np. dziecko cały dzień spędza oglądając telewizję lub też zajmuje się nim inna osoba niż uprawniony do kontaktów rodzic. Ponadto dziecko może również źle znosić postawy wychowawcze takiego rodzica np. jest zmuszane do robienia rzeczy, na które nie ma ochoty, rodzic często krzyczy na dziecko lub w drastyczniejszych sytuacjach stosuje kary cielesne. W pierwszej kolejności należy poznać przyczynę takiej niechęci i porozmawiać spokojnie z drugim rodzicem o zaobserwowanych
spostrzeżeniach, ewentualnie poprosić kuratora, o ile jest ustanowiony, o pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji, jak również skonsultować się z psychologiem. Jeżeli jednak niechęć dziecka jest jedynie kaprysem, który nie wynika z żadnych nieprawidłowości, to należy pozostać konsekwentnym i wskazać zalety takiego spotkania, nawet jeśli wskazanie zalet dziecku, jest dla osoby zobowiązanej wyjątkowo trudne.

O Marcin Zaborek

Marcin Zaborek- adwokat w Okręgowej Izbie Adwokackiej w Warszawie, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, , w latach 2003-2006 społeczny kurator sądowy, od 2006 r. zawodowy kurator sądowy wykonujący orzeczenia w sprawach rodzinnych i nieletnich, w latach 2008-2009 delegowany do pełnienia obowiązków Głównego Specjalisty w Wydziale Kurateli Departamentu Wykonania Orzeczeń i Probacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, od 2010 r. starszy kurator zawodowy wykonujący orzeczenia w sprawach rodzinnych i nieletnich. W swoim wieloletnim doświadczeniu zawodowym zajmowałem się sprawami związanymi z wykonywaniem władzy rodzicielskiej, demoralizacji nieletnich, a także prowadziłem nadzory nad realizacją kontaktów z dzieckiem, podczas których stykałem się z szeroko pojętą problematyką tego zagadnienia. Aktualnie udzie­lam porad praw­nych z zakresu prawa rodzin­nego, a także biorę udział w spra­wach sądo­wych klientów. Kon­takt: 604 092 158 e-mail:marcin.zaborek@wp.pl
Ten wpis został opublikowany w kategorii Przepisy prawa. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

25 odpowiedzi na Gdy dziecko nie chce spotkać się z rodzicem w ustalonym przez sąd terminie kontaktów?

  1. Beta pisze:

    Witam serdecznie,
    Mam pytanie odnośnie kontaktów dzieci z ojcem w obecności kuratora. Kontakty zostały ustalone przez Sąd dwa razy w miesiącu po 6 godzin na spotkanie. Niestety dzieci (8 i 13 lat) bardzo niechętnie wychodzą na spotkania. Nigdy nie utrudniałam kontaktów dzieci z ojcem, zawsze są przygotowywane do wyjścia, naturalnie nigdy nie buntowałam dzieci przeciwko ojcu. Ostatnio wracały 1,5 – 2 godz wcześniej do domu z płaczem, że nie chcą dłużej być na spotkaniu. Ojciec straszy dzieci sądem, policją itp, co dodatkowo zniechęca dzieci do spotkań. Pani Kurator nic w swoich notatkach nie notuje odnośnie słów ojca. Wiem, że dzieci muszą zgodnie z ustanowieniem Sądu być na widzeniach, jednak serce mnie boli gdy oddaję dzieci płaczące i drżące na codwutygodniowe sześciogodzinne spotkania. Nie wiem czy to istotne, ale oprócz sprawy rozwodowej toczy się również sprawa karna (ojciec dzieci jest policjantem) – byłam ofiarą przemocy w rodzinie.

    Dziękuję za każdą podpowiedź co robić.

    • Marcin Zaborek pisze:

      Dzień dobry. No cóż, ciężko mi jednoznacznie wskazać kierunki Pani działań, bowiem zbyt mało informacji posiadam na temat Pani sytuacji. Może najpierw zwróciłbym uwagę na sprawozdanie kuratora z udziału w kontaktach, bowiem skoro zakończono kontakty przed terminem, to powinna być informacja na ten temat i wskazana przyczyna takiej sytuacji. Brak informacji w sprawozdaniu kuratora odnośnie słów ojca może wynikać po prostu z faktu, iż przy kuratorze takich słów nie wypowiadał. Jeśli ojciec straszy Panią policją i sądem przy dzieciach, to oczywiście nie jest to dobre dla ich poczucia bezpieczeństwa, podobnie, jak i Pani nie powinna im powtarzać takich sformułowań. Nie wykluczam, iż zasadne byłoby powołanie biegłych na okoliczność więzi z dziećmi oraz przyczyn niechęci do spotkań. Może dzieci mają poczucie nielojalności wobec Pani wychodząc na spotkania z ojcem i stąd taka niechęć?może warto ich po prostu zapewnić, że nic złego im się nie stanie podczas kontaktów z ojcem, a moze ojciec powinien zweryfikować swoje metody wychowawcze (np. poprzez uczestnictwo w warsztatach wychowawczych), gdyż mogą one nie czuć się komfortowo podczas spotkań. Sprawozdania kuratora oraz ewentualna opinia biegłych mogą pomóc ustaleniu właściwych kierunków działań. Pozdrawiam

  2. Jestem adwokatem z 20 letnim stażem i zajmuję się głównie sprawami rodzinnymi. Stale mam do czynienia z konfliktem na tle kontaktów dzieci z ojcami jak również z matkami. Często to rodzice doprowadzają swoim zachowaniem do konfliktów i problemów w trakcie kontaktów z uwagi na wzajemną niechęć . Jednak dosyć często zdarza się tak,że dziecko autentycznie nie chce tych kontaktów i to niezależnie od postawy zobowiązanego rodzica, a mimo to zmusza się dziecko do niechcianych kontaktów z rodzicem uprawnionym.Cały czas dziwi mnie upór zarówno rodziców jak i przedstawicieli prawa do braku szacunku do uczuć i samookreślenia samego dziecka jako człowieka.W wielu sytuacjach dziecko jest traktowane przedmiotowo .Musi spotkać się z rodzicem bo tak ustanowili dorośli nikt nie liczy się z uczuciami dziecka,które nie ma nic do powiedzenia.Czy ktoś kiedyś zastanowił się ile krzywdy można zrobić takiemu małemu człowiekowi zmuszając go do kontaktu z niekochanym rodzicem.Skąd Pan wie,że to jest kaprys dziecka,że nie chce tego kontaktu. Czy my dorośli jeśli nie mamy ochoty na spotkanie z rodzicami czy innym osobami jesteśmy do tego zmuszani?czy sami decydujemy.Decydujemy sami bo z racji dorosłości mamy do tego prawo .Natomiast dziecko z uwagi na wiek jest traktowane przez dorosłych przez pryzmat naszych uczuć,zachowań i spostrzeżeń. Jednak czy zawsze mamy rację?Ze swojego doświadczenia zawodowego widzę,że niejednokrotnie poprzez stereotypy orzekając o kontaktach dzieci z rodzicami robimy tym dzieciom wielką krzywdę.Niejednokrotnie orzekając o kontaktach dzieci z rodzicami zaspokajamy tylko potrzeby dorosłych kosztem tych bezbronnych istot,które postrzegamy albo przez stereotyp manipulacji albo kaprysu dziecka.Może by tak spojrzeć szerzej poprzez uczucia samego dziecka i zobaczyć w tym dziecku nie tylko dziecko ale i małego człowieka,któremu odebrano możliwość decydowania o nim samym bo jest małoletni a my dorośli wiemy lepiej.

    • Marcin Zaborek pisze:

      Dzień dobry. Ależ ja się zgadzam, że w większości to rodzice doprowadzają swoim zachowaniem do konfliktów i problemów w trakcie kontaktów. Odnosząc się do pytania, to wyraźnie zaznaczyłem, że może to być spowodowane kaprysem dziecka, ale również przyczyną dla którego małoletni nie będzie chciał się spotkać z rodzicem może być właśnie nieprawidłowa postawa któregoś z rodziców. Kaprys utożsamiam z czymś incydentalnym, chwilowym, a nie pewną stałą, regularną. Jeżeli dziecko w danym momencie nie będzie miało ochoty na spotkanie, to ja nie uważam, że należy je zmuszać (może po prostu spróbować przekonać), to już kwestia chwili, samopoczucia, chęci, umiejętnosci rodziców. Ważne jest poszanowanie autonomii dziecka w tym zakresie, czego wielu rodziców po prostu nie dostrzega. Przy czym mam na myśli oczywiście sytuację, gdy kontakty były realizowane, a nagle coś się zmienia.
      Jeżeli ten stan trwa dłużej wówczas należy się zastanowić, dlaczego dziecko nie chce tych spotkań. Czy my, jako dorośli jesteśmy zmuszani do spotkań z rodzicami, gdy tego nie chcemy? Może odpowiem pytaniem, a czy my dorośli nie chcąc spotykać się z naszymi rodzicami robimy zawsze dobrze? Jak wielu jest dorosłych, którzy zapominaają o swoich rodzicach, dla których jedynym szczęściem może być właśnie spotkanie ze swoimi dziećmi. Czy taką postawą nie dajemy złych wzorców kolejnym pokoleniom?
      Ponadt, to w końcu dorośli podejmują decyzję w sprawach dzieci, a czy zawsze słuszne? oczywiscie, że nie zawsze, ale dzieci jednak częściej podejmują irracjonalne decyzje, choćby ze względu na swój wiek, brak doświadczenia. Ale zgadzam się z tym, że trzeba słuchać tego co do nas mówią dzieci, bo w wielu przypadkach my dorośli po prostu ich nie słuchamy..
      Pozdrawiam serdecznie

    • Mariusz pisze:

      Nie zgadzam się z tą wypowiedzią. Z tego opisu wynika, ze jeżeli dziecko nie chce się spotykać to najlepiej jakby w ogóle się nie spotykało. Trzeba ustalić jaka jest tego przyczyna tak jak jest to opisane w artykule. Dziecko musi mieć kontakt z rodzicem uprawnionym jeżeli nie ma przesłanek negatywnych przemawiających przeciwko takim spotkaniom. Wychowując dziecko często będziemy musieli przeciwstawić się decyzjom dziecka co jednocześnie może budować nasz negatywny obraz w jego oczach. Chcąc się umówić na spotkanie z takim dzieckiem ono może odbierać negatywnie takie spotkanie i nie chcieć się spotykać. Dziecko może być w okresie dorastania, być przekorne i też może chcieć stawiać na swoim.

    • Meyo pisze:

      Jezeli 20 lat zajmuje sie pan sprawami rodzinnymi i tak pan pisze, to wspolczuje. Calkowicie pomija pan szkody w psychice dziecka, jak zerwana jest wieź z rodzicem – nawet gdy dziecko wykazuje ze nie chce sie spotkac.

  3. Sylwester pisze:

    Moje dziecko nie chce się ze mną spotykać. Ja mimo to przyjeżdżam na każde spotkanie, więc matka zarzuca mi ze dziecko tak się zachowuje bo je zmuszam do kontaktu ze mną a córka tego nie chce. W rozumieniu Pani Sabiny powinienem posłuchać córki i wiecej do niej nie przyjeżdżać aż sama sobie o mnie przypomni? Dziecko ma 8 lat- pewnie poczekalbym na te spotkanie kolejne 10 lat bo matka ńie zachęca jej do spotkań ze mną gdyż uważa ze najlepszym tata dla jej dziecka jest jej obecny mąż. W tym rozumieniu nie powinno być tez obowiazku szkolnego- on bo co z dziećmi którym nagle odwiedzi sie chodzenie do szkoły bo nie lubią jakiegoś nauczyciela? Dla mnie to nonsens co Pani pisze. Zdanie dziecka jest ważne ale dorośli są po to żeby wskazać dziecku prawidłowe postawy. A dla wielu Pań niestety próba kontaktu z dzieckiem mimo ze ono nie chce jest zmuszaniem a nie próba przekonania dziecka.

    • Anna pisze:

      Otóż – nie ma obowiązku chodzenia “fizycznego” do szkoły. Jest jednakowoż obowiązek edukacji – potwierdzający okresowo znajomość zakresu wiedzy adekwatnej do realizowanego programu. I owszem, jeśli dziecko nie lubi jakiegoś nauczyciela – przyczyna może tkwić w zachowaniu nauczyciela. Samo wykształcenie z danej dziedziny nie dowodzi umiejętności interpersonalnych i przekazywania wiedzy w sposób zrozumiały dla wszystkich uczniów- gdyż każde dziecko jest indywidualną osobowością i cechującą się – właściwym tylko dla siebie odrębnym tempem rozwoju. I ma do tego pełne prawo.
      Serdeczności.

    • wa pisze:

      Witam…szkoda, że tak się dzieje…ale chyba nie o to chodziło Pani Sabinie…fajnie i cenne, że mimo wszystko starasz się i próbujesz spotkać się z dzieckiem, przekonać Je do siebie, bo w moim przypadku właśnie tego nie ma, o czym niejednokrotnie informowałam, że zawsze tata może przyjechać do dziecka i porozmawiać z Nim, przekonać, bo wolę nie być pośrednikiem. Tu nie chodzi tylko o zdanie dziecka ale o Jego uczucia. Fajnie jak się tata zaangażuje oczywiście przy dobrych chęciach mamy i odwrotnie, bo jeśli nie ma współpracy obojga rodziców, niestety nic nie da się zdziałać. A niby obu stronom zależy na dobru dziecka. Ja myślę, że jeśli każda ze stron słuchałaby swoich uwag i potrzeb oraz potrzeb dziecka, to nie byłoby problemów ze spotkaniami, a niestety w większości przypadków tylko jedna strona próbuje coś działać, a czasem nawet i żadna. Życzę szczęścia i powodzenia, polecam konsultacje u dobrego psychologa dziecięcego najlepiej we 4-kę. Pozdrawiam!

  4. Meg K. pisze:

    Witam ,
    bardzo spodobała mi się wypowiedź Pani Sabiny , wreszcie trafiłam na sensowne słowa 🙂 . Kwestia spotkań dzieci z rodzicami “dochodzącymi” jest zawsze tematem drażliwym jednak ja również jestem zdania , że zmuszanie dziecka do kontaktów na , które nie ma ochoty jest po prostu brutalne . Zgadzam się , że są matki które buntują dzieci czy chociażby same nie żyją w pozytywnych relacjach ze swoim eks jednak wg mnie dla sądu ogromne znaczenie powinna mieć wiedza i fakty dlaczego relacje rodziców są takie a nie inne , właśnie dla dobra dzieci bo to ono jest PODOBNO ( bo z mojego punktu widzenia i moich obserwacji wcale nie jest dla sądów ) wartością nadrzędną . Nasze prawo nie przyjmuje w żaden sposób , że przemoc stosowana na matce dziecka może być argumentem do ograniczenia władzy rodzicielskiej , pozbawienia tej władzy czy ograniczenia kontaktów – rodzica znęcającego się . Niestety ale to są fakty – niesprawiedliwe i przykre fakty i w tej sytuacji zastanawiam się jaką postawę winna mieć matka dziecka ? Aby była ścisłość to jestem matką 5,5 letniej córeczki , która jest ze związku nieformalnego . Ojciec dziecka jest alkoholikiem z wieloma wyrokami m.in. za jazdę pod wpływem alkoholu – dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów , za wtargnięcie na jezdnię pod wpływem alkoholu , trzeci wyrok za groźby stosowane wobec mojej osoby , czwarty nieprawomocny jeszcze za znieważenie oraz za rozbicie mi głowy o futrynę (na oczach córki wówczas 2,5 letniej ) , alkoholizm zdiagnozowany przez biegłych psychiatrów sądowych jak również na podstawie rozpoczęcia terapii przez tego człowieka jednak nie ukończenia . Na sprawę karną na znęcanie przyszedł pod wpływem alkoholu , ukarany grzywną 1000 zł . Wielokrotnie mi groził , ubliżał , bił , poniżał – sąsiedzi mimo iż niejednokrotnie widzieli skutki jego bicia i awantur na sprawie nie potwierdzili tych faktów . Oblał nam ( mi i mojemu męzowi – obecnie jestem już w związku małżeńskim z normalnym człowiekiem ) samochód kwasem , śledztwo umorzono mimo iż zniszczenie auta zostało dokonane w dniu moich urodzin uprzednio strasząc smsami a w miejscu gdzie dokonano tego czynu są kamery ponieważ mieści się tam całodobowy sklep . Nie płacił alimentów , pobierałam je z funduszu , sprawa jest u komornika zaczął je regulować dopiero w momencie założenia sprawy o pozbawienie praw – która to zakończyła się wygraną ojca bo sąd nie dopatrzył się żadnej szkodliwosci czynów względem dziecka . Mimo iż byli świadkowie , mimo iż jako dowód dolączone były zdjęcia ojca śpiącego w psim legowisku ze spodniami zdjętymi do kolan ponieważ wcześniej musiałam Pana ściągnąć z ubikacji , gdyż tam zasną , zdjęcie kolejne pokazujące jak ojciec śpi pijany na przedpokoju – zajmował się dzieckiem i upił się . Sąd pominą tak wiele , że aż trudno mi w to uwierzyć a skupił się nad wyraz mocno na moim męzu na tym kiedy się poznaliśmy , w jakich okolicznościach , kiedy pierwszy raz spotkaliśmy , jaki jest jego stan “cywliny” przeszłości w pewnym momencie miałam wrażenie , że tu nie chodzi w ogóle o dziecko , że sprawa jest nie sprawą o pozbawienie władzy rodzicielskiej ojca mojego dziecka a sprawą rozwodową . Sąd kompletnie nie wziął pod uwagę tego , że wyrwałam się z piekła tylko dzięki ukończeniu terapii dla osób współuzależnionych . Dodatkowo jestem DDA zatoczyłam koło ale z niego wypadłam . Sąd odrzucił wniosek mojego adwokata o opinię RODK jako , że nie ma ona znaczenia dla pozbawienia praw co jest dla mnie olbrzymim szokiem ponieważ córka opowiedziałaby o rażących zaniedbaniach ojca z czasów kiedy jeszcze bywała z nim na spotkaniach jak potrafił zabrać ją do pracy zostawić w aucie a ona miała wtedy 3 latka i się zsiusiała , kolejne wydarzenie którego nie zapomniała to jak jej tata wziął mnie za głowę i uderzył o futrynę później była karetka i policja . To w ogóle nie ma znaczenia ani dla kontaktów ani dla władzy rodzicielskiej …. Ja nawet teraz jak o tym piszę to nie mogę uwierzyć , że to dzieje się naprawdę .
    Zaznaczam iż nigdy nie buntowałam córki na ojca i jego rodzinę , uważam że dziecko ma swój świat dziecięcy a nie świat dorosłych . Ja jedynie w pewnym momencie ograniczyłam kontakty ojca z córką do tego by pojawiał się u nas w domu na widzeniach gdyż zaczęłam się obawiać zarówno o córkę jak i o siebie niestety ojciec odpowiadał smsami ” pier… się do kur… nie chodzę ” te smsy wydruki zostały dołączone do sprawy jak widać też nie miały znaczenia . Sąd wysnuł sobie własną wersję wydarzeń opartą na wyrwanych z kontekstów zeznaniach mojego męża jak to później w uzasadnieniu rzekła szanowna Pani sędzia , że samiec alfa ( ojciec dziecka ) nie chodzi do domu mezczyzny , który zabrał mu kobietę …. Czy to ma sens ? Czy dla sędzi dobro dziecka ma jakiekolwiek znaczenie ? Czy w moim wypadku Pani sędzia wzięła pod uwagę dowody , które dostała ? Czy Pani sędzia w ogóle przyłożyła się do tej sprawy w sposób należyty ? Czy Pani sędzia kompletnie nie odnotowała faktu , że w przypadku alkoholików zwłąszcza takich którzy się leczyć nie chcą koniec wygląda albo tak , że partnerka naraża własne dzieci i żyje z takim konkubentem / mężem który ją bije do końca życia albo to akurat rzadziej partnerka odchodzi od kogoś kto bije i pije ?

    Co teraz ?
    Ja jako matka – kobieta wytłuczona przez eks konkubenta mam obowiązek wpajać do głowy dziecku historyjkę pt ” Tata jest super , nic Ci nie zrobi …” przecież mnie nikt nie zmusi do wypowiadania takich bredni . Jestem dorosła mam 31 lat i nawet przez gardło by mi te słowa nie przeszły właśnie ze względu na prawidłowy rozwój mojej córki no bo jak mogę opowiadać córce , że mimo iż ojciec jej mnie tłukł , pił na umór wpadał w ciągi alkoholowe , nigdy się nią nie zajmował , nie płącił alimentow dobrowolnie tylko pod przymusem , wyzywał , odmówił spotkań z nią w miejscu dla niej bezpiecznym , zostawiał ją samą w aucie co ona doskonale pamięta – gdybym nagle powiedziała “Nie bój się tata jest super ” to tak jakbym powiedziała ” Niunia bicie jest ok , krzyki też , pić można bez umiaru i jak Cię tata zostawi w samochodzie to nic kochana wszyscy tatusiowie tak robią ” . Nie będę przytakiwała na takie zachowania przeciwnie ja je ostro krytykuję bo sama wyznaję zasadę życia bez przemocy czy to na dziecku , czy psie , kocie czy jakiejkolwiek żywej istocie a więc nie powiem “Tatuś jest super ” bo nie jest to logiczne a sąd by chciał . Pani sędzia nawet sugeruje , że skierowanie na badanie RODK w sprawie o ustalenie kontaktów może przybierze też formę mediacji …. żenujące jak dla mnie 🙁

    Dziecko w tym kraju nie jest żadną wartością dla sądów , odbiera się dzieci rodzicom bo biedni a nie potrafią odebrać dzieci przestępcom czy to moralne ? W PL ojciec ma prawo do osobistych spotkań z dzieckiem niemal zawsze przypadki , że ten kontakt jest zakazany chyba się nie zdarzają a jeżeli nawet to jak czytam niebywale rzadko w przypadkach takich gdzie ojciec jest wybitnie destrukcyjny . Sądy w tym kraju nie zapobiegają nieszczęściom choć niejednokrotnie mogą wydając odpowiednie wyroki jednak sądy są “miłosierne” i dają szansę po to by taki ojciec wychodząc ze sprawy mógł powiedzieć w kierunku matki w obecności swojego mecenasa ” Już mają pojechane ja ich uje…. ” tak właśnie działa pobłażanie sądowe . Kontakt rodzica z dzieckiem jest tak ważny wg mnie dla sądu bo nie dla dziecka , że nawet nieodpowiedzialny rodzic ma do tego prawo i nawet pod przymusem mało nawet zmusić matkę by wpłynęła na myślenie dziecka . To jest niedorzeczne , chore i skandaliczne . Stąd w tym kraju młodzież co raz gorsza bo przemoc , przekleństwa i wszelkie inne wulgaryzmy są ogólnie przyjętą normą , że nie dziwią nikogo . Szkoda , że sądy nie wiedzą że to rodzice są przykładem dla dzieci , to rodzice swoim postępowaniem wychowują dzieci . Ja nie zamierzam swojej córci wychować w utwierdzeniu , że “TWój tata jest zły ” ale zamierzam mówić ” Bić nie wolno , złapać czyjąś głowę i uderzyć o ścianę nie wolno , wyzywać nie wolno , grozić nie wolno , pić do nieprzytomności nie wolno – to jest bardzo złe ” i niech mi jakikolwiek sąd powie , że źle mówię i nie powinnam tak mówić przy dziecku to chyba eksploduję .

    Reasumując jest całe mnóstwo sytuacji bardzo skomplikowanych a sądy winny się sprawom przyglądać bardzo drobiazgowo wyłapując wszystkie detale a nie układać sobie własne wersje wydarzeń . Sądy krzywdzą dzieci i to co raz częściej .

    • Ania L pisze:

      Witam, czytając Twoją historię aż mnie ciarki przechodzą… może dlatego że również przechodzę przez takie piekło jak ty przechodziłaś… jedna różnica to taka że mój “jeszcze mąż” nie nadużywał alkoholu, ale znęcał się psychicznie i fizycznie moja wyprowadzka co prawda już ponad rok nie mieszkamy to pamiętam jakby była wczoraj…wyprowadziłam się po uderzenia przez męża 3-krotnego z główki… na rozprawie karnej za znęcanie się wysłali nas na mediację … nie wiem co mają one wnieść bo krzywda jaką doznałam przez 5 lat mieszkania z tym człowiekiem chciałabym aby został ukarany w dodatku tak jak ty miałam oblany samochód kwasem który stosuje się na dziki “Hukinol” po którym samochód już nie jest do użycia mało tego nie tyle mój ale moich 3 świadków również mają oblane samochody. Mam syna 4 letniego który niestety był świadkiem wszystkich awantur… jego tatuś z jego pokoju podczas furii wyniósł telewizor podczas kiedy dziecko oglądało bajkę… przez co syn nie chętnie chodzi na spotkania. Ojciec dziecka ma przyznane spotkania 3h w weekend przy mnie i kuratorze gdzie również dochodzi do scen gdzie mnie mąż wyzywa. Kurator nic w notatkach nie opisuje tylko napisał “że doszło do wymiany zdań” ręce mi opadają na to wszystko… Dziecko z ojcem nie chce jeździć samochodem oczywiście mówi że ja syna nastawiam, a efekt taki uzyskał sam podczas kiedy zajechał drogę samochodem i dziecko bardzo się wystraszyło mimo że jest to maluch 4letni to naprawdę ma swój rozum jest to mały człowiek posiadający również uczucia pamiętający wiele złych sytuacji związanych z tatą i niechętnie do niego z nim cokolwiek robi… już 1,5 spędziłam w sądach chodzę co 2 miesiące po 2 razy bo sąd okręgowy i karny więc spraw sporo a widzę że sędziny więcej wymagają ode menie jakiegoś ukłonu w kierunku męża. Bo on na rozprawach stoi jak zbity pies chcący się pogodzić… mija rozprawa mijają 3 dni i przychodzi sms “Pierd… się, udław się dzieckiem… itp. itd.” Jestem ciekawa finału moich spraw, każda kolejna mnie bardziej dołuje …

    • Magdalena pisze:

      Brawo!!!! Wreszcie głos, który mówi jak jest naprawdę! Mój syn ma 13 lat, a od 7 nie ma kontaktu z ojcem. U mnie też byłą przemoc fizyczna, psychiczna, alkoholizm i hazard. Miałam niebieską kartę i opiekę ośrodka wsparcia dla ofiar przemocy w rodzinie. Ojciec wyjechał za granicę i słuch po nim zaginął. Alimentów nigdy nie płacił. Dzwonił kilka razy żeby sobie na mnie poużywać ale powiedziałam DOŚĆ. Rozwiodłam si, sąd pozbawił go praw. Ja wyszłam ponownie za mąż, mam drugie dziecko i cudownego męża, który stał się wzorem dla mojego syna, który mówi do niego “tato”. Po 5 latach biologicznemu ojcu przypomniało się, że gdzieś jest dziecko i założył mi sprawę, która toczy się ponad 2 lata. Oczywiście ja jestem winna niechęci syna do ojca, nazwano mnie manipulantką, zarzucono właśnie, że nie wbijałam synowi do głowy, że tata jest super, że dziecko nie może pamiętać traumatycznych przeżyć z wieku 5 lat!!! I na dodatek według pań z RODK syn wypowiada się zbyt inteligentnie jak na swój wiek co podobno jest niezbitym dowodem na to, że to ja nastawiam dziecko przeciwko. Prawda jest taka, że syn przesłuchiwany był aż 5 razy i za każdym razem potwierdzał, że nie chce tego człowieka widzieć. Ale niestety sądy w PL nie słyszą głosu dzieci. Efekt taki, że dziecko mam zmusić do przyznanych kontaktów, biegać z nastolatkiem po psychologach itp. Jaśnie pan tatuś tyle lat miał syna w nosie a teraz ja muszę odwalić za niego całą robotę, kosztem dobra mojej rodziny. Chore to!

      • Maja pisze:

        Witam,
        jestem w takiej samej sytuacji… W przyszłym tygodniu mamy badanie w OZSS (dawny RODK). Spodziewam się podobnych opinii… Sąd juz na rozprawie o zabezpieczeniu “z cała mocą podkreślił, iż obowiązkiem dziecka (!) jest spotkanie z ojcem”. Syn ma 10,5 roku, z ojcem spędził 150 dni w ciągu życia.Mam drugiego męża, drugiego synka, szczęśliwą, w końcu pełną rodzinę. I długą walkę przed sobą, bo starszy syn nie chce ojca widzieć na oczy…
        Pozdrawiam
        M.

  5. Matka pisze:

    Witam. A jak to się ma do takiej sprawy: Dziecko (za miesiąc skończy 11 lat) nie widuje ojca od prawie 6 lat. Zaczynając od początku. Ojciec wyrzucił nas z domu gdy miało niecałe 2 latka. Przez ten okres też nie bardzo wywiązywał się z ojcowskich obowiązków i praw. Zostawiał nas same w domu bez środków do życia (wyjeżdżał za granicę). Musiałam wrócić do pracy, aby po prostu mieć co do garnka włożyć. Córką zajmowała się babcia. Jak od czasu do czasu zawitał do domu to miał pretensje, że nie zajmuję się córką i robił z tego szaszor na całą rodzinę, po co? Dziś sądzę że robił to rozmyślnie. Aby każdy myślał, że to co się dzieje to moja wina, tym bardziej, że dla niego kłamstwo to chleb powszedni. Ale nie o tym ten wpis. Podałam go o alimenty, no jak mogłam??!! Ale żeby dostać jakikolwiek zasiłek dla samotnej matki, to muszę dostać alimenty, co wymusiła na mnie sytuacja. Tłumaczyłam mu to wszystko, ale ile przez to było awantur , oskarżeń i wyzwisk, to moje. Żadnego zrozumienia. W sądzie powiedziałam o co chodzi, dlaczego potrzebuje alimentów, tym bardziej, że obiecałam to ojcu, że nie będę go oczerniać ( zawsze chciałam dobrze dla nas, pomimo jego zachowania) i zostały mi przyznane. W końcu jego brak “zaufania” jak tłumaczył doprowadził do tego, że trzeba mnie wyrzucić z domu. Dziecko też, bo on się nim nie zajmie, bo jak? Może to mało ważne, ale miał kogoś na boku. No i poszłam do mamy z córką. Od tamtej pory nie widywał sie z córka, pomimo tego, że pisałam do niego aby ją odwiedzał, ale nie, bo jak, u mojej mamy, on sie wstydzi, boi (czego??) i w ogóle, gdzie tu troska o dziecko. Ta fałszywa troska dopiero go dopadła, jak zobaczył mnie i córkę z innym facetem (dziś moim mężem od 8 lat), wtedy dopiero zaczęła się burza. Oszalał z zazdrości, bo póki byłam sama to i córka go nie obchodziła i ja. Problemy z sądem, z nim, cała masa nerwów, kłótni, nieporozumień. Sprawa o kontakty nic nie dała, chyba tylko tyle, że on ją wniósł, bo nie wywiązywał się w dni zasądzone tylko wymuszał spotkania w dni, nazwijmy je ” moje”, kiedy to ja miałam plany. Była też sprawa o odebranie mu praw. Nie udało się, bo sąd pomimo tego,że widział rażace zaniedbanie z jego strony, stwierdził, że ojciec nawet byle jaki to zawsze ojciec, a ojczym może być co dzień inny. Poryczałam się, sąd się chyba zagalopował, tak mnie poniżyć? Wtedy jeszcze mój mąż był moim narzeczonym, a ojciec córki skutecznie nam wszystko utrudniał. Potrafił przyjść z policją, bo mówiłam mu, że córka jest chora i nie jej wziąć, a on to wykorzystał, aby najwidoczniej mieć wpis (interwencję) przed sądem, ze nie wywiązuję się z kontaktów. Policji powiedziałam, że ja mu nie utrudniam tylko córka jest chora i może wejść do niej, ale on nie chciał, wiec kto kogo tu oszukuje? Robił taką papkę z mózgu dziecku, że szkoda gadać. Na widzeniach z córką buntował ją przeciwko mojej rodzinie, mnie i mężowi zwłaszcza. “To nie jest twój tata, nie możesz do niego tak mówić” Po powrocie córka uwiesiła się na mężu i płakała, bo nie rozumiała, dlaczego tata nie jest jej tatą? Albo obiecywał, że pojadą do zoo, na plac zabaw czy coś w tym rodzaju, ale nie pojechali bo okazało się, że ja zabroniłam. Jakim cudem? Nawet o tym nie wiedziałam. Dużo więcej było takich jego manipulacji. Poza tym zawsze obiecywał, że będzie do córki regularnie przyjeżdżał, ale tego nie robił. Z biegiem lat dziecko samo się przekonało,że nie można mu ufać, bo kłamie. Była też taka sytuacja, że dziecko do dziś to pamięta. Chciałam wziąć łóżeczko, wózek, rzeczy swoje i córki, które jeszcze zostały u niego. Niestety po wpuszczeniu mnie z dzieckiem do środka, zorientowałam się, że ani mu się śni oddać mi to wszystko. Nie chciał mnie wypuścić z córką, tylko miałam sama spadać, wtedy właśnie podeszłam do okna, aby zawołać mojego męża, to uderzył moją głową o okno, co widziała córka, zadzwonił po ojca i wtedy masakra. Wypychał za drzwi, a ona krzyczała i w ogóle. W końcu udało mi się uciec. Oczywiście wezwał policje jak już mnie nie było i kogo to była wina? Moja przecież. Szok. Córka wspominała również dziwne zachowania ojca na spotkaniach, np. incydent, przyszli do niego jacyś faceci i zrobili mu awanturę z szarpaniną, aby w końcu oddał długi. Ona od tamtego czasu myśli, że on jest złodziejem. Nie nie ma super wspomnień z nim. Dziś rozumie dużo więcej. Stwierdziła, że jak przez tyle lat miał ją w nosie, to czemu ona ma teraz zgodzić się na widzenia z nim? Ona nie chce i koniec. Zresztą jakiś rok temu zobaczyła go przypadkiem na zakupach (mieszkamy w innych miastach, ale wtedy byliśmy z wizytą u rodziców). On jak gdyby nigdy nic podszedł i zapytał czy ona go pamięta, wyglądał strasznie, jak bezdomny, brudny w ciuchach roboczych ( zajmuje się budowlanką) i tak po prostu ,bez żadnego pomyślunku i delikatności. Córka się wystraszyła tak, że odwróciła się i zaczęła płakać, jak zorientowała się kto to jest. Ona mówi, że ma rodzinę, tatę (mojego męża), mnie i w drodze rodzeństwo. Po co on jej chce mieszać w w uporządkowanym świecie. Nie odczuwa żadnych braków emocjonalnych związanych z brakiem rodzica. Więcej go nie było jak był w jej życiu i do tego zawsze wprowadzał jakieś zamieszanie, zawsze coś. A potem kilka miesięcy, lat brak widzeń. Skutecznie sam do tego doprowadził, że ona nie chce go widzieć. A on nagle się obudził kilka dni temu, że chce ją widzieć i koniec, bo ma do tego prawo. A gdzie jego wywiązywanie się z tego prawa i obowiązków ( brak alimentów przez kilka lat, specjalnie pracował na czarno). Każdemu w życiu może się zdarzyć, ale to chyba przegięcie. Ja nie będę jej zmuszać, do czegoś czego ona nie chce, bo z jakiej racji? Tym bardziej, że nie jest z nim związana emocjonalnie w żadnej mierze. Co sąd może w takiej sprawie? Mój mąż chciałby ja adoptować, ale ojciec się nie zgadza. Nagle się obudził? Na jaki czas? Mam pogwałcić prawa dziecka w imię interesów ojca? Sam pracuje cale życie na to, aby na starość nic z tego nie miał (emerytura), wtedy córka mu się przyda? Poza tym do sympatii, wyższych uczuć nie wolno nikogo zmuszać, a takie kontakty na siłę doprowadza tylko i wyłącznie do skrzywdzenia mojego dziecka. Dzieci to nie przedmioty, aby bez konsekwencji zakłócać im ich uporządkowany świat, stabilność i zrozumienie. Sąd ani nikt inny nie powinien na to pozwolić.

    • Marcin Zaborek pisze:

      Dzień dobry, mój artykuł dotyczy bardziej sytuacji zawinionego wpływania na przebieg kontaktów ze strony rodzica sprawującego opiekę, może przenoszenia także negatywnych emocji na dziecko, ale nie uważam, że dziecko trzeba siłowo zmuszać do spotkań, gdy z powodu postawy drugiego rodzica faktycznie nie chce się z nim spotkać. To są dość subtelne kwestie, które wymagają szczególnej analizy. Może warto aby sąd przesłuchał dziecko, by córka sama przedstawiła co myśli i co czuje sędziemu. Może Pani taki wniosek złożyć. To, czy ojciec płacił alimenty to jedno, ale ważne jest czy pomiędzy córką a nim jest jakakolwiek więź, a jeśli tak to czemu jej nie ma i czy są jakiekolwiek widoki na jej zaistnienie. Jeżeli nie chce Pani jej zmuszać do spotkań, to proszę umożliwić jej wypowiedzieć się w tej kwestii. Pozdrawiam

  6. Maciej pisze:

    Witam wszystkich,
    aż nie moge uwierzyć jaka zawiść, niechęć i kompletna nieznajomość psychologii przemawia przez te wszystkie posty. Drogie Panie/Panowie dziecko i jego prawa są czymś nie rozerwalnym jak również prawa rodziców. Przed rozstaniem się rodziców kontakty w RODZINIE były przecież czymś codziennym i oczywistym, proszę mi teraz powiedzieć dlaczego wielu z was, wiele osób nie umie się rozstać w sposób kulturalny i nie umiecie sobie powiedzieć – ok, to koniec ale dziecko mamy wspólne i wspólnie nadal musimy je wychowywać, pomijam tu przyczyny rozstania – bo uważam że każdy dorosły umie rodzielić sprawy dorosłych od spraw związanych z dzieckiem, które przecież razem stworzyliście. Na Boga przecież nadal każdy z was jest, był i będzie mamą i tatą…nie mogę uwierzyć ile nienawiści i głupich tekstów jest umieszczanych w tych postach, myślę że świadczy to tylko o niedojrzałości kobiet, chociaż piszą o sobie że są dojrzałe albo że są adwokatami – gorzej dla nich, uważam że nie kochacie swoich dzieci i że to jest jedyny sposób na to, żeby odgryźć się na swoim ex i żeby swoją winę także wymazać bo przecież nic nie dzieje się bez przyczyny. Ja rozstałem się z żoną, ale każdy z nas rozumie że dziecko musi mieć oboje rodziców i że każdy z nas daje dziecku inne wartości i czego innego uczy. Kontakty mamy ustalone 2 razy na miesiąc ale w praktyce wygląda to tak że dziecko jest ze mną 2 tygodnie i z matką 2 tygodnie nie kłucimy się o alimenty bo nikt nic nie płaci, każdy kupuje dziecku co potrzebuje – da się żyć normalnie. Oczywiście ja nie nawidzę swojej ex bo to ona zdradziła, ale trudno było minęło, złość przeszła ona zawsze będzie matką a ja ojcem. Każdy z rodziców ma pawo do kontaktu z dzieckiem na tych samych zasadach co ten pierwszy, a dziecko też ma prawo do kontaktow z rodzicem. Pamiętajcie o tym i namawiam do innego spojrzenia na sprawy rozstawania się i na to, że dziecku nie jest dobrze życ bez matki lub ojca jakimi kolwiek osobami by nie byli, wiem, że społeczeństwo polskie jest takie jakie jest, ale warto wszystko zmieniac, pocztajcie też co sie dzieje w Uk…jak tam rodzice umieją się dogadac

    • Marysia pisze:

      Chyba człowieku nie rozumiesz co te kobiety piszą, więc nie rozumiem czemu je oceniasz i obrażasz. To fajnie, że ty ze swoją ex się dogadałeś, ale tu są poruszane np. sprawy kiedy ojciec nie przyjeżdża do dziecka, a ty piszesz, że dziecko musi mieć oboje rodziców. Tylko ciekawe jak zmusić kogoś aby chciał przyjeżdżać, jeśli tego nie chce. Zanim wypowiesz się na jakiś temat, to dobrze doczytaj!

      • Oskar pisze:

        słowa uznania za Macieja. ja o widzenia walczę prawie rok, każde widzenia (obecnie zabezpieczenia jedynie gdyż żona przedłuża sprawę, nieobecności itp) znoszę z bólem, upokarzania wizyty gdzie za domem pali się grill bo według tych zawistnych bab matkom należy się wszystko. wystarczy że nie pije i nie bije dzieci za mocno. ojciec w Polsce jest śmieciem a pytania sądu do mnie: czy Pan umie zająć się dziećmi, albo z czego robi się pomidorową są skandaliczne!

  7. Tato pisze:

    Witam, nie jestem adwokatem ani psychologiem. Jestem zwykłym ojcem, którego 11 letni syn nie czasami nie chce się spotykać z ojcem. Powód dla którego mój syn czasem nie chce się spotkać to wg niego zmuszanie do nauki, niechęć do nowej partnerki, lub nieprawdziwe zmyślone sytuacje że go bije, krzyczę lub nie daje jeść. W efekcie moja była żona obrzuca mnie błotem nie sprawdzając czy czasem syn nie wymyśla tych rzeczy żeby mógł zostać u niej, bo przecież tam może robić co chce. Była żona wyprowadziła się do rodziców razem z naszym synem. . I teraz stojąc przed dylematem czy dziecko jechać chce czy nie. Nie zmuszam go bo przecież to on powinien chcieć. Obawiam się tylko jednego że jeśli przestanę angażować się w jego życie może to spowodować iż on się ode mnie odsunie i kiedyś będzie za późno na poprawę relacji. Co dziwne takie zachowanie jest u niego cykliczne, w szczególności jego bunt wywołuje to że nie zgadzam się na jego warunki np. przyjadę do ciebie jak nie będę musiał odrabiać lekcji albo przyjdę do Ciebie na korepetycje jak wcześniej będę mógł pójść na boisko. Czy czasem to nie jest pewnego rodzaju manipulacja z jego strony, która wg niego ma na celu wywołanie we mnie pewnych zachowań. Była żona jest niekonsekwentna wszelkie kary odwołuje po jednym dniu mimo że miały trwać tydzień. Były teść z którym mieszka to agresywny choleryk, który obraża za byle przewinienie nie zważając nawet na wulgaryzmy. Będę wdzięczny za wszelkie sugestie, może któryś/któraś z Was ma podobną sytuację. pozdrawiam

  8. pl pisze:

    Witam.Mam spory dość złożony a zarazem delikatny problem z już była partnerka.Mamy przewspaniałych synow bliźniaków w wieku 8 lat.Od 6 lat byłem ciągle w rozjazdach.Gdy w lipcu straciłem dobrze płatna prace dostałem pozew o alimenty chociaż funduszy nam nie brakowało.Moja partnerka kazała mi zabierać wszystkie swoje rzeczy z podwórka i wyp…bo dzieci są tylko jej.Place regularnie alimenty.Wszystko wskazuje że dzieci są nastawione przeciwko.Po południu gdy przyjechałem już tylko do dzieci i zabrała je na druga stronę domu do teściow,,na bajkę,, po raz pierwszy nie wytrzymałe choć nie jestem wybuchowy i porywczy po raz pierwszy w życiu podnioslem rękę na matkę naszych maluchów i udezylem ja w policzek.Jest mi wielki wstyd i bardzo tego żałuje.Partnerka wezwała policję i od tego czasu choć kilka krotnie zabiegałem o kontakty z dziećmi drzwi przede mna są zamknięte.Złożyłem wniosek o kontakty z dziećmi do sądu.Okazało się ze moja już była partnerka złożyła już wcześniej wniosek o zakaz kontaktow i ograniczenie władzy rodzicielskiej.Po jakimś czasie dostałem wezwanie na policję z zarzutem że grozilem jej śmiercią bilem popychałem wykrecalem ręce przy dzieciach ponadto klepalem dzieci po pupie patrzyłem się na nich jak się kapia i jeszcze jakieś których nie chciałem już nawet sluchac.Sa to kompletnie fałszywe i zmyslone oskarżenia ktorych wogole nie było.Ale partnerka podała na świadka myślę ,ze mało wiarygodnego świadka swoja mame,ktora nigdy mnie nie zaakceptowała i jest przeciwko naszemu związkowi.Jestem pewien ze tylko po to aby zabrać mi kontakt zdziecmi i pokazac kto rządzi.Tylko dlaczego grają kosztem dzieci.Teściowa ma już doświadczenie z pozbawienie praw mamie swojej wnuczki.Tak myślę ze teraz chcą zrobić to samo ze mną.Sprawa jest bardziej skomplikowana.Moja partnerka zwierzala mi się kiedyś o myślę ze tragicznym zdarzeniu które ja spotkało gdy była jeszcze nie pełnoletnia.Na zakrapianej imprezie w internacie ze znajomymi zasnela i obudziła się zduzym bolem brzucha i krwią na podbrzuszu.Namawialem ja że trzeba to wyjasnic proponowalem pomoc psychologa.Mówiła żebym się nie wtrancal że to jej sprawa.Ma ślady samookaleczeń na rękach.Mowi że wszystkich facetów powinno się wykastrować.Gdy chłopcy mieli 2 latka stwierdziła że ona chciala tylko spróbować że nie nadaje się do bycia razem.W marcu dostałem od niej smsa z którego wynika ze chce popełnić samobójstwo że trzymaja ja tu tylko chłopcy.Jej mama straciła dwoje dzieci.Myślę ze bardzo potrzebna jest im fachowa pomoc specjalisty lub terapia.Bardzo zależy mi na dobru moich dzieci i ich dobrym wlasciwym wychowaniu.Ratujcie poradzcie co mam zrobić jak wyjść z tej opresji.

    • Marcin Zaborek pisze:

      Dzień dobry, ma Pan rzeczywiście trudną sprawę, którą do tego jeszcze sam Pan sobie skomplikował swoim zachowaniem, które Pan opisał. Z tego co Pan opisał Pana była partnerka ma poważne problemy emocjonalne i zapewne potrzebna jest jej pomoc psychologa. Co do opieki nad dziećmi, to powinien Pan do swojego wniosku złożyć pilnie wniosek o zabezpieczenie tych kontaktów. Sąd wniosek mamy dzieci i Pana połączy do wspólnego rozpoznania i orzeknie czy kontakty mogą czy nie mogą się odbywać, a jak mogą to swobodnie, czy też z udziałem kuratora. Jednocześnie, powinien Pan rozważyć złożenie wniosku o nadzór kuratora z uwagi na niepokojące informacje dot. dzieci, a wynikające z zaistniałej sytuacji i komunikatów dot. samobójstwa. Odnośnie spraw karnych, ciężko jest mi Panu cokolwiek poradzić, musi Pan złożyć wnioski dowodowe, które potwierdzą, że tak nie było, może Pana partnerka wysyłała sms do Pana, że jest Pan świetnym ojcem, lub potwierdzające że zdarzeń które Panu zarzuca nie było, za wyjątkiem tego o którym Pan napisał, choć już za to może Pan ponieść odpowiedzialność karną. W zakresie ustalenia, czy Pana była partnerka potrzebuje terapii, zasadne byłoby rozważenie złożenia wniosku o badania OZSS (dawny RODK) także w aspekcie stanu emocjonalnego matki małoletnich rozszerzonego o udział biegłego psychiatry z uwagi na traumę z lat nastolatki, myśli samobójczych i sytuacji, która ma miejsce obecnie, pewnie w przypadku dopuszczenia takich badań, sąd zleci objęcie nimi i Pana. Pozdrawiam

  9. tata pisze:

    sprawa już trwa 5 lat …rozwód 4 lata ..ja sprawowalem opiekę nad dzieckiem obecnie 9 letnim corka..sąd powierzył teraz opiekę obojgu rodzicom…matka automatycznie to wykorzystała i wyjechała zapisując dziecko do szkoly innej..odległość znaczna i wszystko od nowa…Mi przyznano zabezpieczenia wszystkie weekendy..jak dziecko będzie chciało…i soboty..tam nie ma obostrzenia…każde pismo z sądu odwoławcze traktowane jest przez matkę jako atak na nią …i matka pisze do mnie ze corka nie chce jechac…a jak pojadę to i tak nie wyjdzie..mogę jedynie poinf policje telefonicznie oni to odnotowuje…w sądzie rozbijam się od ściany…ogólnie pojętą stronniczosc…co ja chcę…jeździć pomimo tego czy odpuścić i czekać na sad…matka nie daje korzystać corce z telefonu który jej dałem…corka dzwoni z jej byle powiedzieć ty koszmarny tato ty tchórz nie chce do Ciebiejechac i inne gorsze…i następuje rozlaczenie

  10. Anita pisze:

    No właśnie:(( moje starsze dziecko jest przez ojca popychane, szarpane i wyzywane, młodsze na to patrzy, nie chcą jeździć do ojca, wyraźnie mówią, co się dzieje na spotkaniach, ale to przecież przeze mnie nie chcą jeździć, zdaniem ojca i tak wygląda niestety rzeczywistość. Szkoła najpierw odgrażała się, ze skieruje sprawę do sądu, teraz umyła rączki, bo to nie leży w kompetencjach psychologa szkolnego, jak mi powiedziano, pomocy znikąd

  11. ijakdalejzyc pisze:

    Jestem mamą prawie 10 letniego dziecka, które od ponad roku wychowywane jest przez jego ojca. Mieszkam za granicą ale staram się często być w Polsce na dłuższe okresy czasu. Mój syn dopóki nie zamieszkał z ojcem miał bardzo dobry kontakt ze mną i z moją rodziną, na chwilę obecną wszyscy zaczynamy rozkładać ręce, chodzi o to że piszemy do niego, dzwonimy ale syn nie odbiera nie odpisuje, potrafimy się nie odzywać po 3 tyg. Jak już odpisze to np kropka, lub niepoprawnie napisanym OK bo aż tak mu się nie chce odpisywać, telefonów nie odbiera od mojej rodziny, bo mówi że nie lubi rozmawiać przez telefon ale jeśli już zdarzy się, że komuś uda się z nim połączyć to rozmowa jest bardzo ciężka, mi bez przerwy mówi, że nie chce mu się ze mną rozmawiać, bo na niego krzyczę powtarza to w kółko, sama jestem młoda doskonale wiem co to za zagrywka, po prostu abym dala mu spokój i mówiąc to non stop myśli, że w ten sposób zakończę połączenie, a on dalej będzie mógł grać, bo niestyey nasze rozmowy tak wyglądają, że słyszę jak siedzi na kompie i klika przez co kompletnie nie jest skupiony na grze, co więcej jeśli rzadko bo rzadko ale odpisze coś więcej to rzuca takimi hasłami, że myślisz sobie o nim jak o dziwaku, ginie w nim jakaś poprawną forma relacji międzyludzkich w rozmowie używa słów niezrozumiałych dla społeczeństwa i nijak mających się do prowadzonej obecnie rozmowy. Kiedy jesteśmy razem syn przeskakuje z kompa na telefon i tak non stop, a kiedy mówię ze juz dość to zaczyna się problem ze jestem okropna i że krzyczę ciągle potem on z tego zali się ojcu, że nie chce do mnie przyjechać bo ciągle na niego krzyczę, gdzie moja mama jest świadkiem, że ok zdarzają się pojedyncze sytuację, że mam dość I krzyknę ale w większości to staram się, również nie chce mu się nic robić ciekawego, proponuję mu gokarty, aquq park, jakieś parki liniowe, wyjście na lody, na rower, wakacje ale on ze wszystkiego jest niezadowolony i ciągle ma jakiś problem, do tego odzywa się chamsko do mnie i mojej rodziny, robi takie uwagi i przytyki, że jest mi za niego wstyd. Kiedy przyjeżdżam po dziecko do ojca, mieszkają 3h drogi od miejsca w którym się zatrzymuję przez co konktat jest jeszcze mniejszy i widzę jego pokój to jestem w szoku, większość wszytskie ciuchów ma brudne powkaldsne do komody, jego łóżko jest całe w sierści psa, a biurko całe zawalone śmieciami ogólnie panuje straszny syf. Co jestem to sprzątam. Jego ojciec mieszka z partnerką, ona mówi, że skoro potrafi korzystać z komputera to również potrafi posprzątać pokój więc nikt mu tam nie pposprzata dopóki on sam tego nie zrobi. Ogólnie tego wszystkiego jest cała masa, nie mówiąc już o stosunku jego ojca w moja stronę wyzwiska jakbym była śmieciem. Jestem zmęczona tą sytuacją i już sama nie wiem co robić. Nie poszliśmy do sądu, bo prowizorycznie było ok, ale na chwilę obecną ja już jestem wyczerpana tym jak to wygląda. Na dodatek mój ex odziedziczył po ojcu trochę zasobów w postaci firmy, nowego domu, aut, pieniędzy, ja tego nie mam więc w razie batalii sądowych nie będzie mnie stać na to.
    .

    • Marcin Zaborek pisze:

      Dzień dobry, zasobność portfela nie jest tym czynnikiem, który determinuje sukces w sądzie. Brak uregulowania kontaktów, powoduje de facto jedynie frustrację, bowiem nie ma on motywacji ze strony opiekuna do takiej a nie innej postawy wobec Pani. Może też to wynikać z tego, że chłopiec pozbawiony granic wychowawczych po prostu taki jest, że to wymaga już innych oddziaływań np. terapeutycznych. Może też jest to jakaś forma buntu, która nie jest w żaden sposób “poprawialna” przez ojca i syn po prostu robi co chce i kiedy chce. Do tego komunikaty ojca dziecka do Pani, które uczą chłopca, że tak należy traktować mamę. No cóż, wydaje się, że bez terapii może Pani po prostu odbijać się od ściany. Być może warto też wystąpić o to, by ojciec dziecka odbył warsztaty wychowawcze, bo jego postawa też wymaga korekty, by u syna nastąpiła zmiana. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.